Podróż na Sri Lankę – zapiski z podróży pisane na gorąco…
Sri Lanka to kraj słynący z eksportu herbaty. Znajdują się tu ogromne połacie plantacji, gdzie sympatyczne Tamilki pieczołowicie zrywają najlepsze listki. Kiperzy uważają, że można tutaj posmakować najwyższej jakości herbaty na świecie. Możemy podpatrzeć cały proces powstawania: od sadzenia, pielęgnowania, zrywania, czyszczenia, suszenia, aż do filiżanki złocistego naparu gotowego do spożycia.
Sri Lanka to wyspa, której 13% powierzchni pokrywają tereny chronione w postaci parków narodowych, gdzie można podglądać zwierzynę w ich naturalnym środowisku. Okolice Kandy oraz Anuradhapura umożliwiają zobaczyć starożytne świątynie buddyjskie i zabudowania, a południowe wybrzeże pozwoli poleżeć na jednych z najładniejszych plaż na świecie.
To wszystko oraz jeszcze parę innych rzeczy będę chciał zobaczyć, posmakować, doświadczyć i zweryfikować. Zapraszam do śledzenia moich wpisów dokumentujących włóczęgę po tej wyspie.
Poniższe wpisy, które powstały podczas mojej podróży po Sri Lance, tworzą swojego rodzaju kalendarium całego wyjazdu. Z biegiem czasu będą powstawały konkretne reportaże z poszczególnych miejsc.
Planujecie wybrać się na Sri Lankę – garść informacji praktycznych będzie Wam pomocna – Sri Lanka informacje praktyczne: ceny, pieniądze, wiza, noclegi.
Pozdrawiam i życzę miłej lektury.
Spis treści
- 1 2012-02-23 01:37:32 – Przygotowania
- 2 2012-02-23 21:06:11 – Pakowanie
- 3 2012-02-25 18:13:03 – Kijów – Międzynarodowe Lotnisko Boryspil
- 4 2012-02-26: Colombo – Anuradhapura
- 5 2012-02-27: Mihintale – zwiedzanie i przejazd do Dambulla
- 6 2012-02-27: Dambulla – Rock Temple – zwiedzanie
- 7 2012-02-28: Sigiriya – zwiedzanie
- 8 2012-02-28 Przejazd do Kandy i wieczorne zwiedzanie Świątyni Zęba
- 9 2012-02-29 Pinnawala – sierociniec dla słoni
- 10 2013-03-01: Przejazd z Kandy – Dalhouise
- 11 2012-03-02: Pielgrzymka na Adam’s Peak
- 12 2012-03-03: Pedro Tea Estate – zbieranie herbaty
- 13 2012-03-04: autobus z Nuwara Eliya – Welimada – Haputale
- 14 2012-03-05: Haputale – Lipton’s Seat
- 15 2012-03-06: Ella – Little Adam’s Peak
- 16 2012-03-07: Ella Rock
- 17 2012-03-08: Safari w Yala National Park
- 18 2012-03-08 16:20:38 – 8 marca – Międzynarodowy Dzień Kobiet
- 19 2012-03-09: Tangalle – leniuchowanie na plaży
- 20 2012-03-10: Tangalle – żółwie wieczorową porą
- 21 2012-03-11: Mirissa
- 22 2012-03-13: Unawatuna – plaża i surfing
- 23 2012-03-13: Galle Fort
- 24 2012-03-15: Deniyaya – Sinharaja Forest Reserve
- 25 2012-03-16: Ratnapura – kopalnie kamieni szlachetnych
- 26 2012-03-17 18:40:15 – Negombo – ostatni zachód słońca
- 27 2012-03-18 02:40:15 – Colombo – lotnisko
- 28 2012-03-18 15:50:25 – Kijów – Międzynarodowe Lotnisko Boryspil
- 29 2012-03-18 17:09:11 – Kijów – Międzynarodowe Lotnisko Boryspil cd.
- 30 2012-03-19 01:39:28 – Warszawa – PolskiBus
- 31 2012-03-19 13:13:00 – Wrocław
2012-02-23 01:37:32 – Przygotowania
Wszystko już prawie gotowe: bilet wydrukowany, ETA (Electronic Travel Authorization dokument ułatwiający otrzymanie stempla na lotnisku w Colombo) jest, inne niezbędne dokumenty są, ubezpieczenie jest, plecak z paroma ciuchami spakowany, aparat i gadżety foto przygotowane, krem z filtrem jest, apteczka jest. Przewodnik i różne blogi przeczytane, zatem szkic trasy w głowie już jest. W piątek czeka mnie przejazd do Warszawy skąd w sobotę rano wylot do Kijowa, a dalej już bezpośrednio do Colombo
2012-02-23 21:06:11 – Pakowanie
Pakowanie czas zacząć. Na kanapie znajdują się już wszystkie graty, które mam zamiar, że sobą zabrać. Teraz należy to tylko wrzucić do plecaka i mocno trzymać kciuki, że nie zapomniałem o niczym ważnym, jak zawsze jest to trochę stresujący etap. Jutro transfer z Wrocławia do Warszawy PolskimBusem. W sumie jeszcze nim nie jechałem, a oferta jest naprawdę interesująca: klimatyzacja + wi fi na pokładzie, a do tego o połowę taniej niż najtańszy pociąg. Dobry deal. Znikam na trzy tygodnie. Szkic trasy jest, głowa pełna kadrów i chęci poznania nieznanego terenu i ludzi. Trzymajcie się.
2012-02-25 18:13:03 – Kijów – Międzynarodowe Lotnisko Boryspil
Mam już za sobą najkrótszy odcinek wyjazdu. Lot z Warszawy do Kijowa przebiegł bardzo sprawnie i szybko. Przylecieliśmy 20 minut przed czasem. Polski LOT serwował jako przekąski „talarki by Lajkonik”. Międzynarodowe lotnisko w Kijowie nie robi jakiegoś specjalnego wrażenia. Parę sklepów, kilka gate’ów, trochę siedzeń. Ludzie oczekują na swoje loty w różne strony świata. Pozostało mi jeszcze jakieś 90 minut i jak nie będzie kolejnego opóźnienia to wystartuję lotem VV175 bezpośrednio do Colombo (Sri Lanka).
2012-02-26: Colombo – Anuradhapura
To był ciężki dzień. Wylądowałem w Colombo, choć w okolicach 4 nad ranem. Szybka wymiana waluty, odnalezienie shuttle busa, który jedzie do najbliższego dworca autobusowego i stamtąd autobusem 187 prosto do Colombo Fort na dworzec kolejowy. Udało mi się zdążyć na pociąg do Anuradhapury o 6.50. II-ga klasa nie jest taka zła. Miejsca całkiem sporo i czasami działają nawet wentylatory.
Byłem tak padnięty, że widoki z okna całkowicie sobie odpuściłem i spałem całą drogę. Na miejscu znalazłem tani GH -> zatem szybki prysznic i spanie… Oj należało się po tylu godzinach w podróży. Po drzemce okazało się, że jest jeszcze dużo czasu i mogę śmiało pojechać na zwiedzanie miasta. Zamiast płacić cholernie drogi bilet wstępu, wynająłem przewodnika z tuk-tukiem (taki trójkołowy motor), który dobrze zna wszystkie ścieżki i „sprawdzaczy” biletów, zatem bez najmniejszego problemu pokazał mi wszystkie ważne zabytki.
Dzisiaj jest niedziela, zatem w najważniejszej świątyni odbywały się uroczystości. Mnóstwo kobiet ubranych w białe szaty przyszło do świątyni z darami. Dookoła mnóstwo koszy wypełnionych różnobarwnymi kwiatami, owocami, jedzeniem.
2012-02-27: Mihintale – zwiedzanie i przejazd do Dambulla
Po dojechaniu na miejsce lokalnym autobusem, dałem namówić się kierowcy tuk-tuka, aby obwiózł mnie po okolicy i pokazał najważniejsze miejsca. Długo się nie zastanawiałem, zwłaszcza, że powiedział, że zna „lokalne” ścieżki i nie będę musiał kupować oficjalnego biletu wstępu.
Wycieczka trwała prawie 3 godziny i było tego trochę. Przewodnik, który jest buddystą, doskonale potrafił wyjaśnić wszystkie elementy budowli świątyń, ich przeznaczenie oraz kontekst historyczny. Oglądaliśmy ruiny i pozostałości po starożytnych budowlach, a także jaskinie, w których dawno temu żyli mnisi.
Obecnie także jakiś odsetek, tych najbardziej „ascetycznych”, żyje nadal w lesie i w jaskiniach, z dala od ludzi. W ten sposób są w stanie lepiej zgłębić nauki Mistrza i cztery razy w miesiącu spotkać się z ludnością, aby prowadzić nauki. Miejsce, naprawdę godne polecenia, lecz sądzę, że gdyby nie przewodnik to byłaby to dla mnie kolejna kupa kamieni i budowli w rozsypce, które niewiele znaczą, a tak była to wspaniała wycieczka.
2012-02-27: Dambulla – Rock Temple – zwiedzanie
Podobno najładniejszy i największy kompleks jaskiniowy związany z buddyzmem na Sri Lance. Po pokonaniu kilkuset betonowych schodów możemy wejść na teren, gdzie znajduje się pięć niewielkich jaskiń, które jakiś czas temu były zamieszkałe przez mnichów.
Każda z jaskiń charakteryzuje się tym, że ma na całej swojej powierzchni wspaniałej jakości freski, przedstawiające różne sceny z życia Buddy. Dodatkowo w środku znajduje się ponad 150 różnej wielkości i wyglądu posążków Buddy. Miejsce na pewno robi ogromne wrażenie. Jakość fresków jest na naprawdę wysokim poziomie, a dodatkowo doskonale zachowane.
2012-02-28: Sigiriya – zwiedzanie
Miejscowi powiadają, że jest to najważniejsze miejsce starożytnej Sri Lanki. Na pewno jest najbardziej charakterystyczne – znajduje się na większości pocztówek. Są to ruiny kompleksów pałacowych, które otaczają dużą skałę na szczycie, na której znajdują się kolejne pozostałości zabudowań. Wejście do niej niegdyś bronił ogromny lew, z którego do dzisiejszych czasów pozostały tylko pazury. Pod szczytem znajduje się jaskinia z oryginalnymi freskami, przedstawiającymi kobiety w negliżu. Jest to dosyć niecodzienne zjawisko w religii buddyjskiej stroniącej od pokus dnia codziennego. Z samego szczytu rozpościera się wspaniały widok na okolice, lecz warto być tutaj wcześnie rano lub późnym popołudniem, ponieważ inaczej udar słoneczny gwarantowany.
2012-02-28 Przejazd do Kandy i wieczorne zwiedzanie Świątyni Zęba
Dzisiaj dojechałem do Kandy, czyli drugiego pod względem wielkości miasta na wyspie. Jest to centrum kulturowo-religijne. Na razie nie zrobiło na mnie jakiegoś pozytywnego wrażenia, bo od 16 leje i coś nie bardzo chce przestać. Naganiacze tutaj też bardziej nastawieni na kasę niż pomoc biednemu turyście. Znaleźć tutaj jakiś tani guesthouse graniczy z cudem, lecz właśnie ten cud się wydarzył.
Dowiedziałem się od jednego kolegi w Dambulli, że jest tu, coś takiego jak Kandy Misision Center i że tam mają bardzo tanie i czyste noclegi, a znajdują się w samym centrum. Niestety nie mieli nic wolnego ( trudno się dziwić), lecz miły recepcjonista polecił mi hotelik YMCA, gdzie znalazłem pokoik za 600 LKR (niecałe 6$, czyli mniej więcej 1/3 tego, co uważa się tutaj za standard). Zatem pomimo, deszczu idę na polowanie na kafejkę internetową, abyście mogli przeczytać świeże informacje ode mnie.
Pierwszy zakup w tym mieście to parasol. Po drodze zahaczyłem jeszcze o świątynie Temple of Sacred Tooth, bo właśnie odbywa się puja (taka duża impreza z bębnami i ukazaniem na chwilę „świętego zęba”). Bardzo fajne i klimatyczne miejsce. Pozdrowienia dla wszystkich czytających.
2012-02-29 Pinnawala – sierociniec dla słoni
Obiecałem, że będzie o słoniach ze zdjęciem :-). Pierwotnie to miejsce było przeznaczone dla słoni, które zostały porzucone lub doznały jakiegoś urazu lub takie, które wymagały opieki. Po upływie czasu jednak sierociniec został przekształcony w jedną z najlepszych atrakcji turystycznych na wyspie. Rocznie wielu turystów zagląda tutaj, aby móc z bliska zobaczyć słonie. Obecnie żyją tu 84 sztuki i tylko niewielka ich część jest „inwalidami”, reszta to zdrowe i ochocze do pozowania do zdjęć zwierzęta.
2013-03-01: Przejazd z Kandy – Dalhouise
Podróż kombinowana, ale prosta w organizacji. Najpierw pociąg do Hatton (2,5h), później autobus do Dalhouise (1h) i poszukiwanie noclegu, aby zdrzemnąć się trochę, bo w nocy startuję na Adam’s Peak.
2012-03-02: Pielgrzymka na Adam’s Peak
Jest to jedno z najbardziej popularnych miejsc pielgrzymkowych w kraju od ponad tysiąca lat. Lankijczycy podążają na sam szczyt, gdyż tam podobno sam Budda zostawił swój odcisk stopy. Od stycznia do kwietnia jest sezon pielgrzymkowy, lecz największe zainteresowanie jest w weekendy lub w czasie obchodów święta Full Moon. Ostatnio było tu ponad 400 tys. pielgrzymów.
Warto pokusić się, aby wstać w środku nocy i podążać prawie 4 godziny po betonowych schodach, aby przywitać wschód słońca na szczycie góry. Widok zapiera dech w piersiach.
Później zejście po „schodach” w dół i transport w stronę Nuwara Elya.
2012-03-03: Pedro Tea Estate – zbieranie herbaty
Trafiłem na plantację herbaty Pedro Tea Estate. Oglądanie samej fabryki zajmuje zaledwie parę minut, gdzie miła pani oprowadza po poszczególnych pomieszczeniach i szybko objaśnia proces „tworzenia” herbaty. Niestety nie można robić w środku zdjęć, a nawet, jeśli to nie byłoby czemu, ponieważ fabryka w dzień nie działa i wszystkie maszyny były puste. Jedynie w suszarni było trochę herbaty, a w powietrzu unosił się rewelacyjny zapach.
Do tego miała być degustacja herbaty. Niestety otrzymałem zaledwie jedną filiżankę wysokiej jakości B.O.P.
Całe szczęście mój główny cel był do zrealizowania, a zatem wyruszyłem na plantację w poszukiwaniu kobiet zbierających listki herbaty. Jak się okazuje nie jest tak łatwo dojść do odpowiedniego miejsca na plantacji.
2012-03-04: autobus z Nuwara Eliya – Welimada – Haputale
Pierwsza część trasy była całkiem ok. Prawie normalna droga, dookoła ładne otoczenie. Natomiast druga część była całkowicie odmienna. W Welimada trafił się autobus, który miał chyba już ponad 100 lat i mogę się założyć o duże pieniądze, że na pewno nie był złożony tylko z jednego egzemplarza.
Na jakichkolwiek nierównościach, a jest ich tutaj wszędzie pełno (można by powiedzieć, że droga składa się głównie z nierówności i dziur, a do tego jest bardzo wąska; mieści się praktycznie jeden autobus, zatem wyminięcie się dwóch jest nie lada wyzwaniem) tylnia jego część dziwnie podskakiwała.. Miało się wrażenie, że tylnie blachy nie są do niczego przyspawane lub przykręcone i trzymają się dosłownie na „słowo honoru”. Tylko czekałem, gdy wyjście awaryjne zgubimy na pierwszym zakręcie, a mój plecak wypadnie przez podłogę na drogę.
No nic, w końcu po dosyć szaleńczej jeździe, kierowca pokonał całkiem niezłe przewyższenia, takie, że samochód terenowy miałby, co tu robić, po wielu mijankach na dosłownie kilka centymetrów luzu dojechaliśmy do brzydkiego miasta Haputale.
Na szczęście jest jeden atut: piękne położenie. Gdzie okiem nie sięgnąć piękne wzgórza pokryte plantacjami herbaty. Niestety nie będzie na razie zdjęć, bo światło dzisiaj było bardzo słabe, a zachodzące słońce schowało się za gęstymi chmurami, także nic nie dało się „złowić”.
2012-03-05: Haputale – Lipton’s Seat
Dzisiaj mamy niedzielę i niestety fabryka herbaty, którą chciałem odwiedzić jest zamknięta, zatem wybrałem się na włóczęgę po okolicy.
Najpierw poranny warzywny market w Haputale, a później pojechałem do małej wioseczki położonej pośród chmur. Spokojnym spacerkiem szedłem wśród wspaniałych plantacji herbaty do miejsca o nazwie Lipton’s Seat. Droga była rewelacyjna – tylu fajnych widoków dawno nie widziałem.
Co rusz zaczepiały mnie dzieciaki z prośbą, abym zrobił im zdjęcie. Były bardzo ciekawskie wszystkiego.
Gdy udało mi się dotrzeć do tego miejsca, okazało się, że jestem o nieodpowiedniej porze. Powinienem być tutaj wcześnie rano, aby móc zobaczyć rewelacyjny widok, w miejscu, którego teraz jest chmura i nie widać kompletnie niczego.
2012-03-06: Ella – Little Adam’s Peak
Przewodnik podaje, że trasa pomiędzy Haputale a Ella pokonana pociągiem powinna być bardzo malownicza. Nie wiem czy jestem już za bardzo spaczony i wszystko porównuje do okolic Lipton’s Seat, lecz trasa wydała mi się mało atrakcyjna.
Po dojechaniu do Ella, spakowałem plecak i tuż przed zachodem słońca podąrzyłem na Little Adam’s Peak. Nie jestem pewien, lecz nazwa wzięła się chyba z podobieństwa tego miejsca do Adam’s Peak. Aby zdobyć ten szczycik też trzeba pokonać trochę schodów. Wejście zajmuje dosłownie 40 minut spacerkiem, więc jest to w sam raz wycieczka na koniec dnia. Widok z góry jest całkiem przyjemny, lecz bardzo mocno uzależniony od warunków pogodowych.
W tych okolicach jak już pojawi się chmura to „siedzi” na niebie, aż do zachodu słońca. Ostatnie promienie słoneczne udało się skadrować i czas na schodzenie.
W „Holiday Home”, czyli guesthousie gdzie zatrzymałem się, czeka na mnie pyszny rice & curry wraz z deserem w postaci pysznej papai i bananów.
2012-03-07: Ella Rock
Dzisiaj rano postanowiłem wybrać się na wycieczkę na okoliczną Ella Rock. Trasa zaczyna się ścieżką przez tory, później skręca w las i cały czas pod górę. Jako, że na początku się trochę pogubiłem, to lokalny pan postanowił pomóc mi dotrzeć właściwą drogą do celu. Oczywiście wybierał tylko sobie znane ścieżki, czyli przedzieraliśmy się przez chaszcze, zarośla i wysokie trawy. Po 90 minutach dotarliśmy na szczyt.
Widok całkiem ładny, lecz niestety słońce jest tak silne, że wszystko jest w mgiełce. Tak czy tak coś tam udało się „złowić”.
Zejście logistycznie było dużo łatwiejsze, bo przewodnik poprowadził mnie normalną ścieżką, którą zazwyczaj się podchodzi.
2012-03-08: Safari w Yala National Park
Niby minęło niewiele czasu, a u mnie wydarzyło się tak dużo. W międzyczasie zmieniłem swoje położenie. Pojechałem do małego miasteczka Tissamaharama, które jest główną bazą wypadową na safari do Yala National Park. Jest to drugi pod względem wielkości park narodowy na Sri Lance. Wieczorem obmówiliśmy szczegóły porannego wyjazdu do parku z naszym przewodnikiem.
2012-03-08 16:20:38 – 8 marca – Międzynarodowy Dzień Kobiet
Z racji, że jestem daleko i nie mogę osobiście złożyć życzeń, zatem posługując się tą stroną, pragnę wszystkim mi znanym osobom płci pięknej, a także tym nieznanym mi osobiście wyrazić najlepsze życzenia z okazji Waszego Święta. Pamiętajcie, że najważniejsze w życiu są marzenia. Gdy już je macie to wtedy wszystko pozostałe idzie bardzo łatwo dopasować do tego, aby się one spełniły, zatem nie bójcie się marzyć i dążcie do tego, aby nawet te najskrytsze i najbardziej wybujałe się spełniły.
Zamiast oklepanego i standardowego kwiatka – zamieszczam małego słonika, który ochoczo i beztrosko bawił się w jeziorku pomiędzy liliami i ptactwem.
W sumie to wstyd się przyznać, lecz troszkę o dzisiejszym dniu zapomniałem – tutaj dni mijają bardzo szybko – jeden po drugim, człowiek nie zastanawia się czy to poniedziałek czy sobota. Po prostu kolejny dzień, gdzie się coś dzieje.
2012-03-09: Tangalle – leniuchowanie na plaży
Dzisiaj nastąpił ten dzień, że postanowiłem kompletnie nic nie robić. Nie nastawiłem specjalnie budzika a i tak o 8:00 byłem już na nogach. Powolna włóczęga do miasteczka, aby kupić sobie na śniadanko rotti z jajkiem (coś na kształt naleśnika z jajkiem i chili) oraz słodką bułkę + obowiązkowo wodę. Kolejna część dnia to nic innego jak leniuchowanie na plaży w cieniu sącząc sobie ananasowy sok – niestety papai nie było.
Fale są całkiem niezłe, więc trzeba dokładnie przemyśleć sprawę, kiedy wejść do wody, a kiedy spróbować się z niej wydostać, co nie zawsze było łatwe. Dookoła cisza i spokój. Teraz trzeba trochę odpocząć od słońca i po jakimś czasie wybrać się na obiadokolację.
2012-03-10: Tangalle – żółwie wieczorową porą
Czekam aż nastanie 20:00 wtedy jestem umówiony z jednym facetem, co ma tuk-tuka (trójkołowy motor), aby zawiózł mnie na miejsce, gdzie często można spotkać przypływające żółwie, które składają jaja na plaży. Podobno dosyć ciekawe widowisko. Pytanie czy dzisiaj w nocy pojawi się żółw? Tego nikt nie wie, ale nie zaszkodzi spróbować. Zatem trzymajcie kciuki i do następnego…
2012-03-11: Mirissa
Przeniosłem się do Mirrisa. Niestety wczorajszej nocy żółw nie pojawił się. Plaża porównywalna do tej z Tangalle, lecz niestety o wiele więcej ludzi – zwłaszcza turystów. W ciągu dnia trzeba sobie poszukać cienia, bo słońce praży na maxa. Fale są podobnych rozmiarów, lecz ich siła jest znacznie większa. Parę razy tak mnie poobracało, że myślałem, że znalazłem się w pralce automatycznej z ustawionym programem wirowania na maxymalną ilość obrotów.
Wieczorkiem spacerek do przystani. Mieścina taka sobie, właściwie nic tu nie ma poza plażą i jedną główną ulicą z kilkoma sklepikami. Sądzę, że w Tangalle było lepiej, bo jakoś tak bardzo swojsko. Jutro wcześnie rano płynę na tzw. whales wathing.
2012-03-13: Unawatuna – plaża i surfing
Ostatnia plaża, jaką chciałem odwiedzić. Niestety nie jest łatwo, bo tych plaż są tu dziesiątki kilometrów i każda ma coś w sobie. Ta w sumie najmniej mi się podoba, ponieważ jest tutaj sporo zachodnich turystów. Są leżaki, parasole, restauracje i hotele na samej plaży.
Nie funkcjonują tu restrykcyjne przepisy mówiące o tym gdzie można, a gdzie nie, budować swoje posesje, zatem czasami niektóre hotele są na samej plaży, że praktycznie nie ma piasku do położenia ręcznika. Na pewno jest tu najłatwiej korzystać z kąpieli morskich, bo fale są niewielkie, woda idealnie czysta, no i biały piaseczek pod stopami. Jest to trzecie miejsce nad oceanem, które odwiedzam na Sri Lance i dopiero tutaj pojawiły się sklepy z pamiątkami – nigdzie wcześniej ani w Tangalle, ani w Mirissie ich nie było.
No nic – idę dostąpić jednej z ostatnich kąpieli w oceanie na tym wyjeździe.
2012-03-13: Galle Fort
Stare miasto, a dokładniej fort to ciekawe miejsce do powłóczenia się po okolicach. Pozostałości holenderskiej kolonii to ponad 400 różnych zabudowań w otoczonych murami obronnymi, które uchroniły ten teren w czasie tsunami w 2004 roku.
Warto tutaj być wcześnie rano, gdy nie jest jeszcze tak gorąco. Można wtedy przespacerować się murami dookoła tego miejsca, a później zagubić się w gąszczu wąskich i malutkich uliczek. Dużo z zabudowań zostało przekształconych w drogie hotele i restauracje dla turystów, lecz mieszka tu nadal sporo lokalnych ludzi. Miejsce warte tego, aby spędzić tu parę godzin.
2012-03-15: Deniyaya – Sinharaja Forest Reserve
Miasteczko bardzo małe. Jedna główna ulica, przy której znajdują się sklepiki, bary i tuk-tuki. Służy, jako główna baza wypadowa do zwiedzenia Sinharaja Forest. Życie toczy się tu powoli pośród wzgórz pokrytych plantacjami herbaty. Wiele osób trudni się zbieraniem herbaty lub pracą w polu. Miejsc noclegowych dla turystów jest zaledwie kilka. Na stoiskach z owocami zawsze znajdziemy coś dla siebie. Jadąc z Galle pokonujemy niewielkie wzniesienia, lecz trasa jest bardzo kręta i usłana zakrętami, a jakość drogi jest bardzo niska.
Wraz z parą szkotów wynajmujemy przewodnika, który oprowadzi nas po tym wspaniałym terenie lasu tropikalnego. Jedno jest pewne -> wycieczka bardzo edukacyjna i interesująca. Szkoda, że lekcje biologi czy geografii nie mogą odbywać się w takich warunkach.
2012-03-16: Ratnapura – kopalnie kamieni szlachetnych
Wjeżdżamy na prywatną posesję, która jest wypełniona malutkimi wiatami z bambusa. W oddali słychać stukot silnika – to pompa wypompowująca wodę z kopalni. Szef tutejszego wydobycia instruuje, że trzeba bardzo powoli schodzić po belkach, bo jest bardzo ślisko. Do tego na dole jest ciasno i mokro, zatem najlepiej jakbym plecak zostawił na górze.
Podwijam nogawki, ściągam koszulę, zakładam chustkę na głowę, zakładam pokrowiec przeciwdeszczowy na plecak i zaczynam schodzić.
To co się działo dalej wymaga odpowiedniej oprawy. Na pewno będę musiał to sobie poukładać w głowie i zrobić ciekawy reportaż. OJ warto zaglądnąć do tego miejsca, oj warto.
2012-03-17 18:40:15 – Negombo – ostatni zachód słońca
Ostatnia włóczęga tego wyjazdu po plaży nad oceanem, ostatnie promienie słońca tego dnia delikatnie i nieśmiało padają na plażę, ostatnie pokrzykiwania radosnych dzieciaków grających w krykieta. Tak niestety wyjazd dobiega końca.
2012-03-18 02:40:15 – Colombo – lotnisko
Jakoś nie mogłem spać. Przewracałem się z boku na bok. Umówiony tuk-tuk zjawił się kilka minut przed czasem, ostatnie sprawdzenie czy niczego nie zostawiłem w pokoju i jedziemy ciemną nocą na lotnisko oddalone o zaledwie 20 minut jazdy. Jestem już po odprawie, teraz tylko włóczenie się dla zabicia czasu po sklepach z pamiątkami i duty-free aż do samolotu. Wylatuję za 2 godziny i mam przed sobą 9 godzin lotu. Lądowanie w Kijowie skąd mam nadzieję, że będę miał możliwość odezwania się. Szkoda, że to już koniec wyjazdu :-(.
2012-03-18 15:50:25 – Kijów – Międzynarodowe Lotnisko Boryspil
Wylądowałem planowo jakiś czas temu, lecz to, co się działo po lądowaniu to jakiś koszmar. Kilkadziesiąt osób (w tym ja) potrafiło zablokować na prawie godzinę miejsce check-in, gdyż wszyscy musieliśmy odebrać boarding card na dalszą drogę, a z sześciu okienek, było otwarte zaledwie jedno, gdzie pracowały dwie panie. Oczywiście kolejki były ustawione do każdego z osobna, bo monitory wskazywały, że wszystkie pracują. W pozostałych okienkach była obsługa, lecz nie pracowała. Co tam robiły te panie? Nie wiem. Może przerwa?!
Do tego monitory pokazują inny czas wylotu mojego samolotu (notabene, którego odlot był już raz przesunięty o godzinę), a na karcie pokładowej mam inny. Pani w informacji twierdzi (a mamy dopiero 12:00), że samolot o 15:55 jest opóźniony i wylot będzie o 17:55, a jakaś inna osoba z obsługi uważa, że wszystko jest ok i wylatuję o 15:55. Dezinformacja, bałagan, mnóstwo pracowników, którzy tylko symulują pracę, minimalny poziom angielskiego, brak wywieszonych informacji o czymkolwiek… Tak sobie narzekam, bo przecież za kilkadziesiąt dni mamy wspólnie organizowane EURO 2012, gdzie przyleci wiele tysięcy osób. Ach szkoda gadać… Ciekawe, o której „mój samolot” poderwie się z tego lotniska. Jeszcze się odezwę.
2012-03-18 17:09:11 – Kijów – Międzynarodowe Lotnisko Boryspil cd.
Niestety w całym tym rozgardiaszu i bałaganie jedna interesująca mnie informacja okazała się prawdziwa. Mój lot jest opóźniony o dwie godziny, zatem wylatuję o 17:55. Nie mam najmniejszych szans zdążyć na autobus do Wrocławia o 18:00. Będzie trzeba coś zakombinować. Zawsze powroty, z całego wyjazdu, są najgorsze – człowiek chciałby znaleźć się już w domu, a tu jeszcze wszystko „idzie pod górkę”. Ach…
2012-03-19 01:39:28 – Warszawa – PolskiBus
Po całym zamieszaniu na lotnisku w Kijowie udało się w końcu wystartować. Po ok. 90 minutach, a dokładniej o 18:13 wylądowaliśmy na lotnisku Okęcie w Warszawie. Niestety to nie koniec, ponieważ na bagaże przyszło czekać prawie 40 minut, a przecież samolot nie był wcale duży, bo raptem trochę ponad 100 pasażerów. Nie wiem jak my chcemy obsłużyć te tysiące pasażerów, którzy przylecą, przyjadą, przypłyną do Polski na Euro 2012. Może być ciężko.
Koniec końców udało się znaleźć bagaż – uff nie zgubili go – zatem teraz w autobus miejski na Dworzec Autobusowy Metro Wilanowska. Ta część poszła sprawnie, podobnie jak wejście do autobusu PolskiBus. Właśnie mija 25 godzina odkąd opuściłem pokój w GH w Negombo, a czekają mnie jeszcze kolejne 7 w trasie do Wrocławia. Zatem niestety nie dam rady pojawić się jutro w pracy, co może niektórych zdziwić. Chociaż mógłbym spróbować – szybki prysznic po przyjechaniu do domu śniadanko i prosto do pracy? Nie, jakoś tego nie widzę. Odezwę się jeszcze jak już będę w domu.
2012-03-19 13:13:00 – Wrocław
Po ponad 30 godzinach podróży wreszcie dotarłem do domu, cały i zdrowy, w jednym kawałku z wszystkimi rzeczami, z którymi wyjeżdżałem + kilka extra. Na podsumowanie jeszcze trochę za wcześnie, bo dopiero częściowo odespałem podróż – TYLKO częściowo. Jedno jest pewne – pomimo, że na zewnątrz jest słońce to zimno w tej Polsce jak cholera!!!
Spisałem wszystkie potrzebne mi informacje praktyczne dotyczące podróży po Sri Lance, więc zachęcam do odwiedzenia wpisu: Sri Lanka informacje praktyczne: ceny, pieniądze, wiza, noclegi …