Zwiedzanie Baganu na rowerze
Pierwsze emocje po magicznym wschodzie słońca opadły, zatem czas na zwiedzanie Baganu na rowerze w ciągu dnia. Pomimo, że jest dosyć gorąco, a wszystkie ścieżki są piaskowe i unosi się kurz w powietrzu, to jednak warto powoli popedałować, aby zobaczyć z bliska piękne pagody.
Oczywiście można wynająć sobie bryczkę z przewodnikiem, który będzie obwoził nas po całym terenie, lecz dzisiaj nie mamy na to ochoty. Korzystając z roweru jesteśmy dużo bardziej niezależnymi. Zatem bierzemy jednoślady, wodę i jedziemy gdzie nas oczy poniosą. Tak, aby zobaczyć co ciekawsze świątynie.
Bagan (Pagan, formalnie Arimaddanapura lub Arimaddana) to starożytne miasto w regionie Mandalay. Literatura podaje, że mnich Shin Arahan nawrócił na buddyzm ówczesnego władcę krainy – Anawrahta. W 1057 roku monarcha poprosił króla Monów, Manuha o kilka buddyjskich tekstów i relikwii. Niestety dostał odmowę, zatem najechał jego tereny i wywiózł do Baganu wszystko co było cokolwiek warte m.in. 32 tomy Tripitaki, a także architektów, budowniczych, mnichów i samego władcę.
Kolejnym krokiem była prośba/rozkaz króla, aby wybudować świątynie wychwalające Buddę. I w taki sposób w przeciągu 200 lat, na zaledwie 40 km kwadratowych powstało ponad 5000 budowli. Jedna z pierwszych została wybudowana Shwezigon Paya w kształcie idealnego dzwona, która później służyła jako wzór do naśladowania przy budowie świątyń w całym kraju.
Bagan stał się „Pierwszym Birmańskim Królestwem”, centrum nauk buddyjskich, które odwiedzało mnóstwo ludzi z całej południowo-wschodniej Azji.
Niestety świetność tego terenu nie trwała zbyt długo, gdyż w 1287 roku miliony Mongołów dowodzonych przez Kublai Khan najechało królestwo i dosyć mocno je zniszczyło.
W niektórych świątyniach można spotkać posągi Buddy – w innych starożytne, całkiem nieźle zachowane freski. Nie ma tu kamer, wydzielonych ścieżek, sprzedawanych biletów… każdy może pojechać, gdzie chce i zobaczyć co mu się podoba.
Napotykamy zamkniętą małą stupę, chwilę czekamy, przychodzi sympatyczny pan z wielkim kluczem, aby otworzyć wrota stupy, w której są piękne malowidła pokazujące Buddę. W każdej ze świątyń warto poświęcić trochę czasu, aby poczuć ciszę, spokój i nacieszyć oko widokami.
Jest to także doskonałe miejsce na odetchnięcie, choćby przez chwilę od lejącego się żaru z nieba. Warto schronić się i posiedzieć w cieniu stupy lub w jej wnętrzu gdzie jest przyjemny chłodek.
Przy większych świątyniach pojawiają się stragany oraz miejscowi próbujący coś sprzedać. Znamy to z innych miejsc, choćby z Częstochowy, gdzie nawet najświętsze miejsce jest otoczone chińskim kiczem obrazków, różańców i innych religijnych rzeczy, lecz z tą różnicą, że tu nie ma kiczu, nie ma chińszczyzny. Są za to ręcznej roboty wyroby mieszkańców.
Najczęściej oferowane są malowane kopie buddyjskich fresków na materiale oraz wyroby z laki. Mamy zamiar kupić jeden z nich zatem pozwalamy oprowadzić się sympatycznej dziewczynie po świątyni, gdzie nienagannym angielskim opowiada nam historię oraz tutejsze zwyczaje.
Na koniec udajemy się do jej straganu i przeglądamy to, co ma do zaoferowania. Oczywiście targowanie się jest jak najbardziej na miejscu, lecz to, co różni tutejsze obyczaje od naganiaczów w innych krajach to kultura transakcji, jakość towaru i brak nachalności znanej z np. Egiptu.
Wyroby z laki to jedne z najbardziej popularnych pamiątek z tego kraju. Można powiedzieć, że większość rzeczy powstaje właśnie tutaj w Bagan. Generalnie wybór jest duży, a cena zależy od jakości i ilości warstw danego naczynia.
Proces powstawania ozdoby jest bardzo długi. Na początku osoba tworzy szkielet. W droższych wersjach jest on wykonany z kawałków bambusa związanych końskimi lub oślimi włosami, tańsze wersje całe wykonane są z bambusa. Na szkielet nanoszona jest pierwsza warstwa laki i odłożona do wyschnięcia. Proces ten trwa kilka dni, później następuje szlifowanie pyłem z łusek ryżu i nakładana jest kolejna warstwa. Czym więcej warstw tym naczynie jest trwalsze i droższe.
Na samym końcu następuje proces malowania i rzeźbienia. Najwyższej jakości wyroby powstają przez okres ponad 6 miesięcy i posiadają kilkanaście warstw.
Udając się w kierunku New Bagan słyszymy coraz głośniej bębny i śpiewy. Okazuje się, że pojutrze jest pełnia księżyca, zatem już dzisiaj zaczyna się Full Moon Festiwal, który obchodzony jest co miesiąc. Mnóstwo dzieciaków z bębnami i innymi instrumentami w rytm muzyki przechodzi przez wioskę, a dwuosobowe zespoły z konstrukcją w kształcie różnych zwierząt tańczą, biegają drażnią się z widzami.
Korowód kilkunastu „zwierząt” kończy najważniejsza osoba w pochodzie, czyli śliczna mała dziewczynka, przebrana za księżniczkę, która na grzbiecie „słonia” pozdrawia lud. Wszystko takie radosne, wesołe i kolorowe.
Troszkę zmęczeni po całym dniu zwiedzania Baganu i pedałowania zasiadamy w rewelacyjnej knajpce San Thi Dar i zajadamy się pysznościami zbierając siły na magiczny zachód słońca.
PS. Wyjazd do Birmy odbył się w dniach 5-30.11.2009. Zachęcam do zapoznania się z planem i mapą podróży.