Snorkeling wśród rekinów na Langkawi
To miał być zwykły snorkeling, czyli oglądanie mnóstwa kolorowych rybek i rafy koralowej w przepięknym miejscu o nazwie Pulau Payar Marine Park. Jednak życie bardzo często pisze swój własny scenariusz i trzeba uważać oraz mieć oczy dookoła głowy. Nagły szybki ruch w wodzie spowodował głośny krzyk wydobywający się z mojej fajki, na tyle donośny, że okoliczni turyści aż się przestraszyli. O tym jak wyglądał snorkeling na Langkawi, o rekinach i strachu.
Położyłem się na wodzie, fajka skierowana w górę, delikatnie faluję razem z prądem. Dookoła mnie mnóstwo kolorowych rybek. Co prawda ich różnorodność nie jest oszałamiająca, lecz ich ilość na pewno rekompensuje wszystko. Niestety oprócz naturalnych mieszkańców terenu Pulau Payar, dookoła mnie pływa całkiem sporo innych turystów. Niby nie przeszkadzają, niby nie wchodzą w kadr, jednak jakoś tak nie czuję klimatu. Odpływam sobie spory kawałek dalej, gdzie magię podwodnego świata mam na wyłączność.
Cisza, spokój, delikatne falowanie i piękno podwodnego świata, czyli snorkeling w czystej postaci. Kolorowe rybki podpływają coraz śmielej i bliżej mojego kolorowego aparatu. Pewnie myślą, że to jedzenie lub po prostu chcą skubnąć intruza. Niektóre są na tyle odważne, że skubią po stopach, a inne przepływają muskając moje nogi. Co jakiś czas się wzdrygam, bo nie przywykłem do tego, że w obcej wodzie (przecież to nie wanna) coś mnie dotyka.
Zagapiłem się chwilę, bo zmieniałem ustawienia w aparacie i nagle w odległości kilku metrów przepłynął wielki REKIN. Zawyłem w fajkę, prawie popuściłem w kąpielówki i ile sił w nogach i rękach płynąłem w stronę ludzi. Wystraszyłem się nie na żarty, bo jeszcze chwilę temu tak na oko 2-3 metrowy rekin był na machnięcie ogona ode mnie. W ułamku sekundy sceny ataku rekina ze wszystkich części „Szczęk” przemknęły mi przez głowę. Przecież mogłem być pożarty przez rekina!
Czym więcej czasu upłynęło od bliskiego kontaktu z rekinem podczas snorkelingu, tym emocje coraz bardziej opadały i analityczne myślenie włączyło się. Ale jak to? Przecież codziennie przypływa tu kilkadziesiąt jak nie więcej turystów i nic nie słyszałem o doniesieniach ataku rekina w okolicach Langawi. Przecież Ci ludzie żyją tu z turystyki, więc pewnie jakby było jakiekolwiek zagrożenie to malezyjski rząd zamknąłby tę atrakcję. Prawda? Przecież te rekiny nie mogą być groźne. Prawda?
Troszkę uspokojony moją doskonałą analizą popłynąłem kolejny raz w odludne miejsce, lecz tym razem trochę bliżej brzegu. Napotkałem tam kilka mniejszych rekinów (pewnie dzieci), które już nie wywołały takiego strachu, jednak z duszą na ramieniu wiedziałem, że ich mama i tata gdzieś czają się w okolicach. Spotkałem mniejsze i większe okazy rekinów jeszcze parę razy, udało się zrobić zdjęcia i nie kusząc więcej losu popłynąłem w okolice bawiących się turystów.
Snorkeling na Langkawi przysporzył mi sporo wrażeń. Nie spodziewałem się, że zobaczę rekina z tak niewielkiej odległości w jego naturalnym środowisku, bo to nie jest zoo, czy akwarium, gdzie w bezpieczny sposób można z bardzo bliska podziwiać te piękne ryby. Zatem pomimo całego turystycznego ruchu, pomimo pięknych kolorowych rybek zapamiętam z tego snorkelingu jedno – wielkiego rekina w tak bliskiej odległości.
Snorkeling na Langkawi informacje praktyczne
Z Langkawi w stronę Pulau Payar Marine Park płynie się ok. 1 godziny. To przepiękna niezamieszkała wyspa, obok której przepływa prom z Penang na Langkawi. Niestety jest to jedyne miejsce do uprawiania snorkelingu, więc oprócz nas będzie tu całe mnóstwo innych turystów. Wycieczka z transportem z/do hotelu, lunch i niezbędny sprzęt do snorkelingu (fajka, maska) kosztuje 85RM/os i zajmuje prawie cały dzień. Autobus z głównej drogi odebrał mnie ok 8:00, później musieliśmy pozbierać innych chętnych, przyjechać na przystań, poczekać na prom o 10:00 później płynięcie w stronę Pulau Payar Marine Park, czas na snorkel ok 3-4 godz i droga powrotna, oczekiwanie na transport do hostelu itd. W hostelu byłem ok. 17:00.
Smutne jest to, że organizatorzy, którzy zarabiają krocie na wycieczkach nie pilnują porządku, nie sprzątają i nie edukują turystów co wolno, a czego nie wolno. Wręcz zachęcają do karmienia rybek. Dodatkowo na wodzie w niektórych miejscach pływa całkiem sporo śmieci, co mocno burzy rajski obraz tego miejsca.
PS. Nasz wyjazd do Malezji i Singapuru odbył się w terminie 18.09. – 09.10.2013 roku podczas którego pisaliśmy na gorąco relację „Nadia w podróży – zapiski z podróży z Malezji i Singapuru„. Osoby planujące wyjazd w te rejony na pewno przyda się praktyczny wpis Singapur i Malezja informacje praktyczne: ceny, wiza, noclegi, gdzie znajdziecie mnóstwo praktycznych informacji.