Betel – najpopularniejsza używka w Azji
Idąc birmańskim chodnikiem lub ulicą, co jakiś czas mijamy krwisto-czerwone plamy. Wygląda to jakby ktoś mocno broczył krwią. Myślimy sobie, że musi tu być strasznie niebezpiecznie. Jednak sytuacja powtarza się w każdym mieście, miasteczku, wiosce. Czy to nie możliwe, aby wszędzie były takie ilości krwi na ulicach? Odpowiedź na tą zagadkę jest banalnie prosta – to nie krew to betel, czyli najpopularniejsza używka do żucia w Azji.
Czym jest betel?
Używka składa się z liści pieprzu betelowego (Piper betle), w który zawinięte są orzeszki palmy areki, trochę sproszkowanego mleka wapiennego oraz dodatki. Najczęściej wygląda to tak, że liść jest posmarowany białą mazią, posypany orzeszkami i dodany główny składnik, czyli tytoń. Podobno w wersji nielegalnej do wszystkich składników dodaje się także narkotyki np. heroinę lub kokainę.
Cały pakuneczek wkłada się w usta, w przestrzeń między zębami a policzkiem i czeka na wyzwolenie się substancji. Podobno betel ma działanie pobudzające i orzeźwiające. Niektóre pisma podają, że także można uznać betel za lekarstwo, gdyż unicestwia pasożyty i odkaża przewód pokarmowy, lecz to tylko podobno.
Po jakimś czasie betel puszcza czerwony sok, który w połączeniu z ogromnymi ilościami śliny, która się wytwarza podczas zażywania i którą trzeba gdzieś wydalić. Odchrząkiwanie i ciągłe spluwanie, gdzie popadnie to częsty widok na ulicach czy w komunikacji miejskiej. Już teraz wiemy skąd te czerwone plamy na drodze.
Publiczne plucie jest na tyle popularne, że gdy wsiada się do autobusu, to oprócz biletu otrzymuje się jednorazowy woreczek, do którego można spluwać. Gdy jego pojemność jest niewystarczająca to osoba zażywająca betel zawiązuje go, otwiera okno i wyrzuca, co nikogo nie oburza. Ekologia jeszcze tu nie dotarła. Następnie prosi się biletera o kolejny woreczek.
Betel jest powszechnie dostępny na każdym rogu ulicy, na targowiskach znajduje się miniaturowe stoisko, gdzie przygotowuje się porcje betelu.
Żują wszyscy niezależnie od wieku i płci: od młodych, kilkuletnich chłopców po staruszki. Większość z nich ma bardzo zniszczone czerwono-czarne zęby, a pamiętamy, że opieka medyczna jest tu kilkaset razy gorsza niż w Polsce. Jednak nikt się tym nie przejmuje. Lekarze twierdzą, że zażywanie betelu wpływa na wzrost ryzyka zachorowania na raka jamy ustnej.
Osobiście nie próbowałem betelu, bo po przygodach z tytoniem do żucia parę lat temu, wolałem spasować, ale może następnym razem? Kto wie.
PS. Wyjazd do Birmy odbył się w dniach 5-30.11.2009. Zachęcam do zapoznania się z planem i mapą podróży.