Apo Island – dzień powszedni na tropikalnej wyspie
Apo Island to malutka wyspa położona u wybrzeży wyspy Negros. Słynie z bardzo dobrych warunków do snorkelowania i nurkowania oraz z sanktuarium żółwi morskich, zatem jeżeli ktoś chce mieć pewność, że zobaczymy żółwie w ich naturalnym środowisku, to może śmiało wybrać się na Apo Island. Jednak poza atrakcjami wodnymi dla turystów na wyspie znajduje się malutka wioska, a w niej domy, ogródki, boisko do kosza, szkoła, sklepiki, malutka kapliczka, gdzie toczy się normalne życie.
Mała, tropikalna wyspa. Mała społeczność, gdzie każdy zna każdego. Pomimo, że nam przyjezdnym z dalekiego wschodu, tropikalna wyspa kojarzy się z rajem na ziemi, tutaj przede wszystkim toczy się zwyczajne, normalne życie. Jak wszędzie są rodziny, które mają dzieci. Są rodzice, którzy muszą pracować, aby zapewnić byt swoim dzieciom. Są dzieci, które muszą pomagać swoim rodzicom, muszą chodzić do szkoły i się pilnie uczyć. Jest uśmiech, szczęście, ale także są troski i obawy, czyli generalnie to samo co wszędzie. Być może w innych proporcjach, być może inaczej poukładane.
Wstaje się tu razem z kogutami, a przez to że jesteśmy na Filipinach to tych kogutów jest zdecydowanie dużo. Bardzo często są one dumą swoich właścicieli, którzy co jakiś czas wystawiają swoich najlepszych zawodników do walk – czasami dla prestiżu, lecz głównie dla pieniędzy. Poranna toaleta nie wszędzie jest łatwa. My turyści mieszkamy w guesthousie, gdzie odkręcamy kran i leci z niego słodka woda – więc jest łatwo. Natomiast w wiosce nie zawsze w domach jest woda. W tych, w których nie ma, wieczorem poprzedniego dnia trzeba tę wodę przywieźć.
Drewniany wózek wypełniony plastikowymi karnistrami ciągną mali chłopcy, a dziewczynki pomagają pchać. Cała grupa zmierza do lokalnej studni, skąd będą czerpać wiadrami słodką wodę. Nie zawsze jest łatwo. Jeszcze nie tak dawno u nas na wsiach też tak było – pamiętam wakacje spędzone u babci na wsi, gdzie pyszną i zimną wodę czerpało się ze studni za pomocą metalowego wiadra.
Później rodzina zasiada do śniadania i rozpoczyna się zwyczajny dzień. Niektórzy idą do pracy, dzieci do szkoły. Jedna pani otwiera swój malutki sklepik, młodzieniec idzie pod górę do bazy nurkowej w której jest doskonałym divemasterem, ktoś inny przygotowuje łódź, którą popłynie na Negros, a ktoś inny wyciąga przed swój dom plastikową miskę pełną mydlin, aby zrobić pranie.
Po nurkowaniu zawsze musi upłynąć trochę czasu, aby móc pójść kolejny raz pod wodę. Jest to czas na odpoczynek, na rozmowy, na relaks. Wielokrotnie rozmawiałem z moim divemasterem o imieniu Mark. Młody, wiecznie uśmiechnięty, niespełna 30 letni ojciec trójki dzieci. Od małego pływa i nurkuje. Zna tu pod wodą każdy kamień, każdą najmniejszą skałę, każdą rafę. Od kilkunastu lat jest zawodowym nurkiem, przewodnikiem dla turystów, którzy przyjechali specjalnie na Apo Island, aby zakosztować podwodnego świata. Zapytałem go o ten jego wieczny uśmiech, czy nie ma zmartwień i trosk.
A czym mam się martwić? – odpowiedział – Mam pracę, która sprawia mi olbrzymią przyjemność i pozwala zarobić pieniądze na utrzymanie rodziny. Mam piękną żonę i kochające, zdrowe dzieci. Codziennie mam na jedzenie. Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Jakbym miał więcej pieniędzy to miałbym więcej dzieci, bo one są moim największym szczęściem, ale na razie jeszcze poczekam, bo wiesz – dzieci i ich edukacja kosztuje. W pracy jestem ciągle uśmiechnięty, bo chyba nie chciałbyś mieć divemastera, który jest smutny co? Wtedy ty byłbyś niezadowolony, nie chciałbyś więcej nurkować z takim smutasem, więc miałbym mniej pracy i mniej pieniędzy, a wiesz, że chcę mieć więcej dzieci, prawda?
Na Apo Island nie widać pośpiechu, nie widać harmidru i hałasu, nikomu nigdzie się nie śpieszy. Tyle widać z zewnątrz – tyle obcy może zaobserwować i dowiedzieć się z rozmów będąc tu zaledwie parę dni. Ale czy tak jest w rzeczywistości? Czy to tylko obraz wystawiony na pokaz nielicznym turystom, którzy tu zaglądają? Będąc na Apo Island kilka dni, de facto niewiele jesteśmy w stanie dowiedzieć się o tym miejscu. Nie wiemy jak się tu żyje na co dzień, nie poczujemy klimatu miejsca, nie zrozumiemy społeczności. A kiedy następuje taki czas, aby powiedzieć, że teraz już wiem jak się tu żyje? Nie wiem. Mogę napisać jedynie tyle, że bardzo miło spędziłem tu czas i chętnie tu wrócę i dla siebie nie potrzebuję większej rekomendacji.
Wieczorem, jak wszędzie na świecie następuje zachód słońca, a to znak, że dzień się kończy i powoli trzeba układać się do snu.
Apo Island informacje praktyczne
Na Apo Island można dostać się publiczną łodzią odpływającą raz dziennie w okolicach godzin popołudniowych (najczęściej koło 13:00) z niewielkiej wioski Malatapay (na wyspie Negros). Jest także opcja wynajęcia prywatnej łodzi, lecz z tej możliwości nie korzystaliśmy. Rejs trwa ok. 30-45 minut zależnie od fali na morzu i kosztuje 300 PHP od osoby dorosłej, dzieci nie płacą. Niestety w drodze na wyspę zostaliśmy zmuszeni przez „kapitana łodzi” do zapłaty połowy ceny biletu za Nadię. Najczęściej są to dosyć małe łódki, więc warto pamiętać o tym, że aby wszystkie rzeczy, które mają być suche, zostały schowane pod pokład, gdyż niejednokrotnie zostaniemy oblani słoną falą. Wszystkie publiczne łodzie z Apo Island w stronę Negros wypływają o 7:00. Jeżeli ktoś chce popłynąć później, może wynająć prywatną łódź za ok. 1500 PHP.
Możliwości noclegowych na Apo Island jest całkiem sporo w różnych widełkach cenowych. Z racji, że wyspa jest dosyć mała i nie wiedzieliśmy jak to będzie z noclegami, więc wcześniej dokonaliśmy rezerwacji (poprzez e-mail). Wybraliśmy bardzo fajny nocleg oferowany przez rodzinę Mario – Marios Scuba Diving and Homestay gdzie do wyboru mamy kilka pokoi w różnym standardzie. Polecamy duży i słoneczny pokój Tamsy z pięknym widokiem na morze, balkonem i łazienką za 800 PHP/noc. Jest to jedno z naszych ulubionych miejsc (zaraz obok domków Enasa na Pamilacanie) podczas całego naszego pobytu na Filipinach. Warto pamiętać o tym, że elektryczność na wyspie jest tylko wieczorem do godz. 22:00.
W hoteliku można zjeść pyszne i całkiem spore śniadania (ok. 100 PHP) oraz smaczne kolacje (ok. 150-200 PHP w zależności od potrawy), którą należy zamówić w ciągu dnia. Polecamy grillowanego tuńczyka oraz wieprzowinę. Przez cały dzień dostępna jest do napełniania woda z dystrybutora 1l/10 PHP oraz mini lodóweczka z piwem i napojami gazowanymi. Bardzo nam się spodobało, że jeśli ktoś ma na coś ochotę to zabiera z lodówki to, co chce, a na białej tablicy zaznacza, co wybrał. Przy końcowym rozliczeniu całość zakupów będzie podliczona.
Oprócz tego miejsca są jeszcze 2-3 droższe opcje położone przy samej plaży oraz widzieliśmy kilka tabliczek z napisami „rooms avaible” na domach w środku wioski.