Spotkanie z delfinami na Pamilacanie
Słońca zaszło za horyzontem parę minut wcześniej. Od morza wieje delikatny ciepły wiatr. Siedzimy w bambusowej altance na plaży i powoli jemy kolację. Przychodzi Elizabeth, żona Enasa, aby upewnić się czy przygotowany przez nią posiłek nam smakuje i czy niczego nie brakuje. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Od słowa do słowa i pada pytanie czy nie chcemy następnego poranka wybrać się, aby zobaczyć delfiny na Pamilacanie?
Mamy w pamięci oglądanie delfinów w Lovinie na Bali, po którym był duży kac. Była to bardzo wątpliwa „przyjemność” i wtedy postanowiliśmy, że nigdy więcej nie chcemy czegoś takiego doświadczyć. Elizabeth opowiedziała, że u nich na Pamilacanie wygląda to zupełnie inaczej, z olbrzymim poszanowaniem dla zwierząt i ich bezpieczeństwa i spokoju. Brzmiało to dobrze, ale jaka jest rzeczywistość? Elizabeth ma jednak dar przekonywania i dałem się namówić (Aga z Nadią postanowiły dłużej sobie pospać). Następnego ranka trochę po wschodzie słońca mam być gotowy, bo ruszamy na spotkanie z delfinami.
Wcześnie rano Enas już na mnie czekał. Obok swojej nogi miał postawiony czarny plastikowy pojemnik z benzyną do silnika. Powoli idziemy plażą w stronę łódki. Dookoła budzi się kolejny, leniwy dzień na Pamilacanie, a my odbijamy od brzegu. Jesteśmy tylko we trzech: Enas, jego pomocnik i ja. Żadna więcej łódka tego ranka nie wypłynęła.
Na twarzy czuć poranny chłodny powiew wiatru. Dookoła jak okiem sięgnąć nie ma nikogo, żadnej łódki. W powietrzu unosi się odgłos ryczącego silnika. Okrążamy wyspę Pamilacan zostawiając ją za plecami i płyniemy w kierunku południowo-wschodnim na miejsce gdzie podobno często można zobaczyć delfiny.
Nie wiem skąd oni to wiedzą i jak tu trafiliśmy, lecz bez gps’a czy innych przyrządów nawigacyjnych zatrzymaliśmy się na otwartej wodzie z dala od wyspy. Hen, hen daleko widać jedynie jej delikatny zarys. Enas wyłącza silniki. Nastała błoga cisza. Fale delikatnie bujają, promienie słońca ostro odbijają się od powierzchni wody. W zasięgu wzroku nie ma nikogo. Teraz we trójkę wypatrujemy delfinów.
Mija trochę czasu i w oddali kilka delfinów wyskoczyło z wody. Raz, dwa, trzy, cztery… jest ich cała gromada. Zniknęły pod ciemną taflą morza. Czekamy dalej i po chwili ponownie wyskoczyły nad powierzchnię, tym razem dużo bliżej naszej łódki. Było ich zdecydowanie więcej, więc to może inna rodzina? Są tak szybkie, że nie nadążam patrząc przez wizjer aparatu, gonić ich wzrokiem. Co się gdzieś pojawiają to jestem 0,5 sekundy za późno.
Zmieniamy miejsce. Enas włącza silnik na najniższe obroty, aby prawie bezgłośnie sunąć po wodzie. W oddali znów widzimy kolejne okazy delfinów wzbijających się w powietrze. Ku mojemu zdziwieniu po chwili pojawiła się spora gromada delfinów po obu stronach naszej łódki i razem z nami płynęły w siną dal. Niczym zainscenizowana sytuacja na filmach rysunkowych.
Ogromną przyjemnością jest móc oglądać delfiny w ich naturalnym środowisku, w skupieniu, ciszy i spokoju. Po pewnym czasie palec od wyzwalania migawki w aparacie mocno mi się zmęczył, więc odłożyłem go i już bez elektronicznych wspomagaczy podziwiałem otaczające mnie piękno. Nikt nam w niczym nie przeszkadzał, silnik był praktycznie niesłyszalny. Oczywiście do ideału, czyli oglądania delfinów z pokładu jachtu żaglowego bez jakiegokolwiek uruchomionego silnika, trochę brakuje, ale jestem bardzo zadowolony, że to tak wygląda. Mam nadzieję, że kręcąca się śruba od naszego silnika, która na pewno nie jest bezgłośna, nie wpływa negatywnie na te przepiękne ssaki.
W takich warunkach polecam wszystkim możliwość podziwiania dzikiej przyrody: cisza, spokój, brak ludzi, czyli absolutna wyłączność przyrody dla naszych oczu.
I teraz pojawia się pytanie: czy tak wygląda każdy poranek? Czy każda wizyta w tym miejscu odbywa się w taki sposób? Jak to wygląda, gdy z Boholu przypływają liczne łodzie wypełnione turystami? Czy nadal jest to czynione z poszanowaniem i w trosce o te przepiękne delfiny? Niestety nie znam odpowiedzi na te pytania, ale może trochę naiwnie liczę, że oglądanie delfinów nie jest tu aż tak popularne jak w Lovinie, dzięki czemu, wszystko odbywa się w zgodzie z naturą.
PS. Nasza podróż odbyła się w terminie 25.02-15.03.2016 roku. Zapraszam do zapoznania się z Nadia w podróży na Filipiny – zapiski z podróży, które są relacją pisaną na gorąco podczas podróży oraz do wpisu Filipiny informacje praktyczne, gdzie znajdziecie wiele przydatnych informacji.