Port Barton – dlaczego warto tu przyjechać?
Czy też tak czasami macie, że wstajecie dopiero jak już się wyśpicie. Leniwie naciągacie na siebie koszulkę i krótkie spodnie, myjecie twarz i zęby, zakładacie klapki i wychodzicie na taras, aby pójść do okolicznej piekarni po świeże bułki. Jest dopiero ranek, a słońce już mocno daje o sobie znać. Idziecie szutrową drogą, a dookoła mijają Was same uśmiechy i pozdrowienia?
Pomimo, że jesteśmy w Port Barton zaledwie kilka dni to czujemy się tu jak u siebie. Jajecznica już się robi, a Wy w tym czasie kroicie świeżutką papaję, jako dodatek do śniadania. Do tego szklanka zimnej wody, świeżo wyciśnięty sok lub kawa. Tak rozpoczyna się Wasz kolejny dzień.
Nie macie planów, co dziś będziecie robić, czy wybierzecie się na plażę, czy posiedzicie w cieniu palmy z książką w ręce, czy może pojedziecie gdzieś poza miasto. Teraźniejszość, chwila nadaje rytm dnia. Chwilę pogadacie z napotkaną Serbką, która włóczy się od dłuższego czasu po świecie, a chwilę później rozmawiacie z właścicielem guesthousa o prostych sprawach, które akurat teraz zaprzątają mu głowę. O tym, że po jego posesji chodzi kura sąsiada ze swoimi malutkimi kurczątkami. Dziubie, grzebie w ziemi w poszukiwaniu robaków. Starszemu panu ta kura zaprząta głowę, ponieważ jak jego pies zbudzi się i postanowi zawalczyć o swoje podwórko to pióra mogą pojawić się w powietrzu. I kto będzie wtedy winien i musiał się tłumaczyć przed sąsiadką? Oczywiście on.
Za chwilę rozmawiacie z Izraelczykiem, który wynajmuje zaraz obok mała chatkę, że niestety musiał zrezygnować z planowanej wycieczki po wyspach, bo wywalił się na motorze i ma zadrapaną nogę i rękę. W sumie nic wielkiego się nie stało – woda utleniona i bandaż wystarczy, lecz wycieczkę odbędzie dopiero za kilka dni. Idzie odpocząć pod palmę.
Pojawia się pierwszy dylemat dnia – co dzisiaj robimy. Zdecydowaliśmy, że dzisiaj pójdziemy pobawić się na plaży, będziemy budować zamki z piasku, skakać do wody i udawać rekina, aby Nadia i poznane filipińskie dziewczynki z krzykiem wybiegały z wody na plażę. Po czym zaczepnie znów będą do niej wchodzić i kolejny raz zaczepiać „rekina”. Jednak zabawa tak mocno się spodobała, że rekin się zmęczył i musiał pójść pod drzewko odpocząć. Kolejna tura „straszenia” nastąpi później.
Czy też macie takie leniwe dni? Takie, w których niby nic się nie dzieje, a powoli upływają i jest Wam z tym dobrze? Niby nic nie zwiedzacie, niby nic nowego nie zobaczycie, a jest tak wspaniale i tylu nowych rzeczy się dowiadujecie. Być może czasami są to mało istotne pierdoły, być może nic, co zmieni wasz światopogląd, nic, co wpłynie na waszą wiedzę o świecie, jednak jest Wam po prostu tak dobrze?
Dla nas Port Barton właśnie taki jest – spokojny, wyciszony a jednocześnie interesujący.
Port Barton informacje praktyczne
Port Barton – transport
Najłatwiej do Port Barton dostać się prywatnym, bezpośrednim busem. Odjeżdżają dwa razy dziennie z El Nido (o 8:00 oraz o 13:00). Koszt to 600 PHP/os i czas przejazdu to ok 4 godzin. Alternatywą jest dojazd do Roxas i przesiadka na jeepney do Port Barton – lecz podobno jeepney’e nie jeżdżą zbyt często.
Port Barton – noclegi
W Port Barton jest wiele miejsc, gdzie można się zatrzymać na noc. Są bungalowy położone zaraz przy plaży, w pierwszej linii zabudowy oraz w równolegle położonej drugiej linii zabudowań. Generalnie najdalszy zakątek wioski to jakieś 200-300 metrów od plaży. Zatrzymaliśmy się w Nellie’s Tourist Inn prowadzonym przez sympatyczne starsze małżeństwo. Drewniana podłoga, duży pokój z łóżkiem i wiatrakiem i moskitierami w oknach. Łazienka z ciepłą wodą na korytarzu. Naprzeciwko naszego pokoju był jeszcze jeden. Do dyspozycji mamy salon, jadalnię i kuchnię, w której możemy coś sobie przygotować. WiFi jak na warunki filipińskie działa bardzo szybko. Prąd jest od 18:00 do rana. Koszt 700 PHP. Zdecydowanie polecamy, bo Nelly jest bardzo sympatyczna i czuliśmy się tam jak u babci na wakacjach.
Port Barton – jedzenie
W Port Barton znajduje się wiele fajnych i smacznych knajpek. Zdecydowanie polecamy na śniadanie i kolację wybrać się do Gorgonzola – olbrzymia i pyszna pizza z pieca opalanym drewnem, wszystko co tu podają jest świeże i smaczne, a do tego niesamowity klimat miejsca. Gacayan to wszystkim dobrze znana położona naprzeciwko szkoły jadłodajnia, gdzie często spotkamy miejscowych. Wygląda bardzo zwyczajnie, jednak jedzenie jest bardzo smaczne. Do dyspozycji są super tanie dania z garów (50 PHP za zupę, ryż i małą colę) oraz całe sporo dań przygotowywanych na świeżo. Bardzo polecamy Mniam Mniam Glow Glow – świetne jedzenie: ryby, kalmary, mięso, curry – każdy powinien znaleźć coś dla siebie, no i świeże soki – najlepsze na Palawan. Jest jeszcze restauracja Ausan Beach Front Cottages położona przy samej plaży, gdzie wieczorem od 18:00-21:00 serwują zestaw: zupa, drugie danie i deser za 195PHP/os. lecz w porównaniu z wcześniej wymienionymi to jedzenie tu jest troszkę gorsze i mniejsze porcje.
PS. Nasza druga podróż na Filipiny odbyła się w terminie 17.02-12.03.2017. Zapraszam do zapoznania się z wpisem Nadia w podróży na Filipiny 2017 , który jest relacją pisaną na gorąco podczas podróży oraz do wpisu Filipiny informacje praktyczne, gdzie znajdziecie wiele przydatnych informacji. Jeżeli kogoś interesuje nasza pierwsza podróż na Filipiny w 2016 roku to „zapiski z podróży” znajdzie w artykule Nadia w podróży na Filipiny – zapiski z podróży.