Plaża w Lovina
Plaża w Lovina słynie z czarnego, wulkanicznego piasku. Nazwa ta zawiera w sobie kilka malutkich wioseczek, które tworzą ponad dziesięciokilometrowy pas wypoczynkowy. Podobno każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jeżeli ktoś szuka ekskluzywnych warunków i hoteli kilku gwiazdkowych powinien zatrzymać się w centrum, gdzie są piękne promenady, dobre restauracje i mnóstwo atrakcji dla zwiedzających.
Szukaliśmy czegoś spokojnego, z dala od turystycznego zgiełku, zatem udaliśmy się do rybackiej wioski Anturan.
Po pierwszym wejściu na plażę zdziwienie i zaskoczenie było dosyć duże. Większa część jej powierzchni jest przykryta małymi, rybackimi łodziami. Niestety jednak łodzie te nie są wykorzystywane do połowów (no może kilka), lecz jako środek transportu dla turystów w celu zobaczenia delfinów lub snorkelowania. Stoi także kilka drewnianych leżaków z okolicznej knajpki.
Dodatkowo czarny, wulkaniczny piasek jest bardzo mocno zanieczyszczony organicznymi odpadami. Nikt tutaj nie sprząta, ani nie przesiewa piasku pod turystów. Do tego wszystkiego po plaży biegają kury, gdyż okoliczni mieszkańcy wybudowali na plaży kurniki. Jedno jest pewne: jest tu swojsko. Tylko pojawia się pytanie czy nie za swojsko?
Drugie wejście na plaże, nie jest już takie zaskakujące. Wystarczy przejść kilkanaście metrów w bok od wszystkich łódek, aby mieć do dyspozycji szeroką plażę bez „dodatków” i turystów. Cisza, spokój, wypoczynek.
Po jakimś czasie na horyzoncie pojawiła się Mama Asih. Dojrzała kobieta, matka trojga dzieci ubrana w sportową koszulkę, balijską spódnicę oraz dżokejkę. Niesie ze sobą zestaw ręczników i aromatyczny olejek kokosowy do ciała. Podeszła do nas i przysiadła się na chwilę. Na tej plaży spędziła ponad 20 lat masując turystów i przy okazji ucząc się angielskiego. Tak zarabia na utrzymanie całej rodziny. W hotelach jej nie chcą, bo nie ma ukończonych specjalnych szkół i jest trochę za stara. Pogodą jej ducha można by obdarować niejednego europejczyka. Starczyłoby dla wielu.
Jest zadowolona ze swojej pracy i bardzo chętnie opowiada o swojej rodzinie, o tym jak po zachodzie słońca wraca do domu, gdzie wszyscy zasiadają do stołu jedzą wspólnie posiłek, a później spędzają ze sobą miło czas odpoczywając. Rodzina jest dla niej najważniejsza. Pieniądze potrzebuje jedynie na zapewnienie wyżywienia oraz na edukację dla swoich pociech.
Od słowa do słowa zaproponowała nam godzinny masaż na plaży całego ciała. Zrobiła to w bezpośredni i nie nachalny sposób, kompletnie odmienny od jednego Pana oferującego swoje usługi jako przewodnika po okolicy i dlatego ulegliśmy. Przyjemności było co nie miara. Delikatny dotyk i wspaniały zapach olejku kokosowego. Oj było warto…
Praktyczne informacje
Trasę z Jawy na Bali pokonaliśmy lokalnym promem. Bilet kupuje się w kasie biletowej na przystani tam gdzie lokalni mieszkańcy (6000 IDR/os). Do Loviny dostaliśmy się lokalnym autobusem relacji Gilimanuk – Lovina Anturan (po długim targowaniu się z kierowcą ustaliliśmy cenę na 25000 IDR/os).
Nocleg znaleźliśmy w bardzo ładnie położonych bungalowach Bayu Mantra blisko plaży (100 000 IDR/pokój z piękną otwartą łazienką).
PS. Wyjazd do Indonezji odbył się w terminie 12.09 – 07.10.2011.