Yogyakarta – świątynia Prambanan wieczorową porą
Według zapewnień wielu naganiaczy z okolicznych biur podróży nie ma prostej metody, żeby dostać się do Prambanan, zatem idąc za ich radą powinniśmy wynająć prywatny samochód lub wykupić zorganizowaną wycieczkę. Już po pierwszym dniu w tym kraju zauważyliśmy, że każdą informację trzeba zweryfikować i spróbować ją uzyskać z jak największej ilości źródeł, aby mieć większą szansę na poznanie prawdy.
Okazuje się, że aby dotrzeć do kompleksu świątyń Prambanan wystarczy złapać autobus miejski TransYogya (3000IDR/os) o numerze 1A, który jedzie w kierunku Prambanan. Z centrum Yogya (potoczna nazwa Yogyakarta) zajmuje to ok. 40 minut. Wysiadamy na pętli autobusowej i dalej spacerkiem wzdłuż murów idziemy parę minut do kasy biletowej.
Warto ze sobą zabrać kartę EURO<26 lub ISIC lub cokolwiek innego, co przypomina legitymację studencką, gdyż wtedy można poprosić o bilet ze zniżką (7$ student, 13$ normalny).
Prambanan był jednym z największych hinduistycznych kompleksów świątynnych w Indonezji. Początki świątyni datuje się na IX w.. Kompleks powstał jako trzy wielkie czworokąty zawierające 224 świątynie. Najważniejszym punktem jest wewnętrzny kwadrat, który zawiera m.in. najwyższe świątynie poświęcone Trimurti, czyli występującej w hinduizmie Wielkiej Trójcy Bogów: Brahma (Bóg Stworzyciel), Wisznu (Bóg utrzymujący Świat) oraz Śiwa (Bóg Niszczyciel).
Niestety z dawnej świetności nie zostało zbyt dużo. W XVI w. teren ten został nawiedzony przez ogromne trzęsienie ziemi i praktycznie większość budowli została mocno zniszczona. Ruiny zostały porośnięte roślinami i zginęły w dżungli. Dopiero w XVIII w., podczas krótkiego panowania Brytyjczyków, na nowo odkryto kompleks i rozpoczęto jego odbudowę. Później nadszedł czas grabieży posągów i kamieni przez okolicznych budowniczych oraz Holendrów, aby od 1930 roku systematycznie prowadzić działania przywracające świetność świątyni.
W 1991 roku Prambanan został wciągnięty na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Architektura hinduistycznego kompleksu jest typowa dla budowli sakralnych opartych na starożytnej wiedzy o budowaniu (Vastu Shastra). Ukazuje ona model wszechświata w oparciu o Hinduistyczną Kosmologię. Każda budowla składa się ze stref:
- Bhurloka: strefa Ziemi, najniższa strefa ludzi, zwierząt oraz demonów wraz z ich żądzami, pożądaniem i bezbożnym stylem życia,
- Bhuwarloka: strefa atmosfery tj. środkowa strefa świętych ludzi, ascetów, mniejszych bogów. Ludzie tutaj mają możliwość zobaczenia „światła dobra”,
- Swarloka: strefa Nieba, najwyższa i najświętsza kraina bogów.
Pierwotnie miejsce to było poświęcone Bogowi Śiwie i nazwane Shivagrha. Świątynia miała przypominać świętą górę Meru, która uważana jest za siedzibę hinduistycznych bogów oraz za dom Śiwy.
Najistotniejszym miejscem są 3 główne świątynie, które pomimo, kolejnego trzęsienia ziemi z 2006 roku zostały odbudowane. Najwyższą świątynią jest Candi Siva wznosząca się na wysokość 46 metrów, podczas gdy u podstawy rozciąga się na 36 metrów. Balustrady tarasów świątyni są zdobione pięknymi płaskorzeźbami ukazującymi sceny z Ramajany, czyli eposu opowiadającego o życiu Ramy (wcielenie Boga Wisznu), jego brata Lakszmany, żony Sity i towarzysza Hanumana. Chcąc podziwiać historie w chronologicznym porządku, powinniśmy wejść od wschodnich schodów i podążać zgodnie ze wskazówkami zegara. Część opowieści kontynuuje się na sąsiedniej Candi Brahma.
Podczas odbudowy świątyni odkryto studnię o głębokości 5,75 metrów, na dnie, której znaleziono pripih, czyli kamienną trumnę. W środku znajdowały się m.in. miedziane arkusze, 20 monet, biżuteria, szkło oraz kawałki złotych i srebrnych listów (część z nich w kształcie żółwi).
Sadzę, że jest to doskonałe miejsce na spędzenie tutaj popołudnia, zwłaszcza, że o tej porze nie ma tu zbyt wielu turystów. Jest cisza i spokój, zatem można pochodzić sobie i oglądać kolejne, lecz już mniej okazałe świątynie.
Zostaliśmy aż do zachodu słońca, licząc na podświetlenie budowli, co wraz z kolorami pięknego nieba powinno dać niezłą ucztę dla oczu. Iluminacja skupia się tylko na Candi Siva i jest bardzo oszczędnie wykonana, ale i tak było warto. Jako ostatni (nie licząc obsługi) w ciemnościach opuszczaliśmy kompleks.
PS. Wyjazd do Indonezji odbył się w terminie 12.09 – 07.10.2011.