Nadia w podróży – mam 2 latka
Wszystko zaczęło się dokładnie 2 lata temu (no może trochę przesadzam, bo powinienem dodać jeszcze ok. 9 miesięcy), gdy rozległ się pierwszy płacz dziecka i łzy polały się po twarzach rodziców. Tak rozpoczął się nowy etap w naszym życiu, tak powstał projekt na całe życie, tak zaczęła się najdłuższa nasza podróż, która czasami przyśpiesza, a czasami zwalnia, lecz ciągle trwa. Nadia w podróży to dokumentowanie poczynań naszej małej Nadii, która za wiele lat będzie mogła siąść przed ekranem komputera (lub innego urządzenia) i dowiedzieć się, od samego początku, co działo się przy jej udziale na świecie na przestrzeni wszystkich lat.
Wierzymy, że wszystkie wydarzenia, spotkania, smaki i zapachy kreują naszą malutką dziewczynkę, budują jej osobowość, psychikę i wrażliwość, pomagają w poznawaniu świata. Dodatkowo, podróże działają jak katalizator, wzmacniają chęć do odkrywania tego, co nieznane.
Wiele osób twierdzi, że pojawienie się dziecka w rodzinie to wyrok, to koniec dotychczasowego wspaniałego życia, to rezygnacja ze wszystkich przyjemności i szeroko rozumianej wolności. To przywiązanie do domu, zakupów, pieluch i kupek. Wyczynem będzie wyskoczenie na chwilę do sąsiada na mecz, czy na małe piwko na ławkę pod blokiem. Czy aby na pewno?Trochę na przekór tego rodzaju myśleniu powstał cykl, projekt, pomysł – po prostu „Nadia w podróży”, który ma cichą nadzieję, że pozwoli otworzyć oczy tym nieprzekonanym i wahającym się. Nie mamy aż takiej aspiracji, żeby przekonać tych zdeterminowanych domowników z przymusu. „Nadia w podróży” ma dodać odwagi i przyczynić się do wykonania pierwszego kroku, aby przekonać się, że podróżowanie z małym dzieckiem wcale nie jest trudne i niemożliwe. Wiele osób uważa, że wyjazd gdzieś w nieodległe kraje europejskie jest trudnym osiągnięciem, a już wyjazd z rocznym dzieckiem do Azji przedsięwzięciem, wyprawą, czy ekspedycją porównywalną do zimowego zdobycia Everestu przez Wielickiego i Cichego. A to przecież normalne, rodzinne wakacje w składzie: dzidzia, mama i tata.
Zatem jeżeli ktoś z czytelników nadal zastanawia się, czy odważyć się wyjść z domu i pojechać choćby nad jezioro ze swoim maluchem, aby następnym razem pojechać w góry i dalej… w kraje europejskie, przeskoczyć na inny kontynent, pod równik, na egzotyczną plażę malutkiej wyspy, czy głębokie kaniony lub do bezdennej czeluści jaskini to nie ma nad czym się zastanawiać. Po prostu trzeba wykonać pierwszy krok i pozbyć się ograniczeń, które siedzą tylko w naszych głowach i wyzbyć się własnej wygody, a dalej już pójdzie łatwo.
Poniższe zestawienie kilku obrazów prezentujących poczynania naszej małej Nadii powinny pomóc dokonać wyboru.
PS. Bardzo nas cieszą coraz częstsze emaile od nieznanych osób, które m.in. dzięki niektórym naszym wpisom postanowiły spakować się i wybrać w podróż do Azji ze swoją pociechą.