Noc jak dzień? Nocne zdjęcia Karkonoszy.
Noc zapadła już dawno temu. Pod butami słychać charakterystyczny dźwięk skrzypiącego, zmrożonego śniegu.. Dookoła cisza i spokój. Jedynie gdzieś w oddali wiatr delikatnie dmucha pomiędzy drzewami. Tym razem postanowiłem wybrać się na nocne zdjęcia Karkonoszy, bo to zawsze dobry pomysł, aby spędzić przyjemnie czas.
Mamy andrzejkowy weekend. Większość szykuje swoje wieczorowe kreacje, odprasowuje koszule, czyści lakierki, a szpilki i „mała czarna” czekają w przedpokoju. Miłośnicy zabawy przeglądają listy drinków, menu z jedzeniem i dobierają odpowiednie alkohole. Każdy szuka „magicznego” klucza, przez który będzie lany wosk, aby przepowiedzieć sobie przyszłość. Buty panien na wydaniu ustawiają się w rzędzie, aby dowiedzieć się, która w najbliższej przyszłości zmieni swój stan cywilny. Tak to wygląda w większości miejsc.
Bieliznę termoaktywną mam już na sobie, na to oddychające spodnie i kurtka, wełniana czapka, polarowe rękawiczki. Na plecach mały plecak ze śpiworem, jedzeniem i ciepłymi rzeczami. Całości dopełnia trochę gorącej herbaty w termosie. Jednak najważniejsze miejsce w plecaku zawsze zajmuje aparat, statyw, obiektyw i kilka filtrów oraz obowiązkowo zapasowa bateria. Zwarty i gotowy z Asią i Piotrkiem idziemy na nocne zdjęcia Karkonoszy.
Jest już dawno po zachodzie słońca. Późnym wieczorem powoli dreptamy. W chwili obecnej nie ma dla nas znaczenia droga. To nie czas na oglądanie widoków czy intensywną trasę. Dzisiejszego wieczoru mamy szczęście. Łysy, czyli pospolicie nazywany księżyc, postanowił pokazać się w prawie pełnej krasie. Pełnia była nie tak dawno temu, więc prawie całą tarczą oświetla nam szlak. Jest niby noc, a jasno jak w dzień. Do tego krystalicznie czyste niebo o pięknej granatowej barwie, ozdobione milionami gwiazd. Wysoko w górach brak jest jakichkolwiek chmur.
Dochodzimy do Samotni. Rozstawiamy statywy, ubieramy ciepłe warstwy ubrania, wyciągamy aparaty i rejestrujemy kolejne nocne ujęcia Karkonoszy. Piękna sceneria schroniska Samotnia doskonale się prezentuje. Wiatr delikatnie wieje nad Małym Stawem, który praktycznie cały jest już zamarznięty. Widoczność jak w dzień, a wszystko za sprawą naszego ulubionego satelity Ziemi. Można powiedzieć, że zdjęcia same się robią. Nie trzeba dokładać tu żadnej filozofii.
Kilkadziesiąt minut później podchodzimy trochę wyżej, pod schronisko Strzecha Akademicka. Teraz obserwujemy daleko w dole światła miast spowite w pięknie oświetlonych chmurach. Czego można chcieć więcej? Jest zimno, mróz skwierczy, a pomimo tego rejestrowane są kolejne kadry, które później z olbrzymią przyjemnością będziemy podziwiać w domowym zaciszu. Z każdą kolejną klatką buzia coraz bardziej się cieszy, że mamy możliwość podziwiania takich widoków w totalnej samotności. W schronisku pali się kilka świateł sugerując, że nie ma z nim zbyt dużo ludzi.
Czy dzięki temu, że akurat teraz przypada weekend andrzejkowy możemy podziwiać taką scenerię? A może po prostu byliśmy bardzo grzeczni i Święty Mikołaj przyszedł do nas kilka dni wcześniej? Gdzie pochowały się grasujące w pobliskich lasach mityczne wilkołaki? A może istnieją tylko w naszych wyobrażeniach?
Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do obejrzenia kilku nocnych zdjęć Karkonoszy.