Maciek Roszkowski. Pisane słońcem recenzja
W mojej poczcie email jakiś czas temu pojawiła się wiadomość od Maćka Roszkowskiego z zapytaniem, czy nie chciałbym przeczytać jego książki „Pisane słońcem” i wyrazić opinii na jej temat. Zawsze jestem otwarty na różne propozycje, więc i tym razem zgodziłem się zapoznać z lekturą i napisać recenzję.
Maciek Roszkowski napisał książkę, która różni się od wielu pozycji dostępnych na rynku wydawniczym. To nie są zapiski z podróży, nie towarzyszymy autorowi dzień po dniu w jego drodze przez Azję, nie odwiedzamy bardzo znanych miejsc, nie kontrolujemy czasu i chronologii. Powoli podróżujemy z autorem przez różne lokalizacje, sytuacje i wydarzenia. Jesteśmy słuchaczem jego interesujących rozmów z napotkanymi mieszkańcami i towarzyszem jego przemyśleń, tego, w jaki sposób podróż skłania go do rozważań, zatrzymania się i do zastanowienia. Często odwiedzane miejsce są tylko tłem do przeżyć wewnętrznych autora.
Konstrukcja jest taka, że możemy wybrać dowolny rozdział i od niego rozpocząć lekturę, gdyż stanowią one dosyć odrębne całości. Duże wrażenie zrobił na mnie szczegółowy opis osobistych doświadczeń autora związanych z chorobą tropikalną, a także rozdział przytaczający historię hodowcy japońskich kogutów.
Książka jest bardzo ładnie wydana, na przyjemnym, dobrej jakości papierze, którego faktura współgra z zawartością tworząc interesującą całość. Niestety liczne zdjęcia autora, które stanowią ilustrację do tekstu wyglądają już gorzej. Nie chodzi mi o kadry, lecz o techniczny aspekt jakości ich wydruku – sądzę, że zawinił tu wybrany papier. Może warto było ograniczyć ich ilość i wybrać dedykowany papier do wydruku zdjęć? Dodatkowo pod fotografiami brak podpisów, a często jest to istotny element obrazu.
Na zakończenie autor zdecydował się na dziwny zabieg – dodał rozdział jakby podsumowujący, zawierający porady i sugestie jak podróżować, pisząc z własnego doświadczenia, jaką ścieżkę warto wybrać dla siebie. Jak dla mnie są to elementy, które można odszukać między wersami wcześniejszych rozdziałów, gdzie Maciek Roszkowski opisuje swoje spotkania, miejsca, sytuacje, zatem kompletnie niepotrzebnie zostało to zebrane i jawnie uwypuklone. Oczywiście nie ma jednej recepty na podróżowanie – jak różni są ludzie, tak różne są pomysły i sposoby na poznawanie nowych zakątków świata – najważniejsze jest to, aby wybrać sposób, który nam będzie najlepiej odpowiadał.
Nie muszę i nie potrafię jednym słowem podsumować książki „Pisane słońcem”. Na pewno warto zagłębić się w jej lekturę, aby samemu wyrobić sobie zdanie. Za pewne będzie tak, że jednym przypadnie ona do gustu, a innym nie. Sam do niektórych rozdziałów chętnie wrócę za jakiś czas, a inne pominę. A czy Wy czytaliście książkę Maćka Roszkowskiego? Jakie jest Wasze zdanie na jej temat?