Tomasz Gorazdowski. Przez trzy Ameryki recenzja książki
Kto słyszał o legendarnej Panameryce? To licząca ponad 30000 km trasa biegnąca od Alaski przez Ameryki aż do samej Ushuaia w Argentynie lub w przeciwną stronę – jak kto woli. Tomasz Gorazdowski wraz z Olgierdem zwanym Olkiem wybrał się w tę trasę, aby przejechać, zobaczyć i doświadczyć tę drogę.
Książka „Przez trzy Ameryki” to zapiski z podróży, to swoistego rodzaju dziennik. Autor na samym początku zaznacza, że właściwie nie ma wyjścia. Nie może zrobić tej trasy tak jakby chciał, całkowicie na własnych warunkach, więc albo jej nie zrobi wcale, albo jednak się złamie i wyruszy w ekspresową drogę, aby zobaczyć, co ona przyniesie. Decyzja była krótka – wyrusza.
Wszystko zaczyna się od nabycia samochodu na Alasce, dopięcia formalności na ostatni guziki i czas start – rozpoczął się bieg sprinterski przez płotki. W trakcie lektury tej książki ma się wrażenie ciągłego pośpiechu, odhaczania, zaliczania kolejnych miejsc. Troska o nocleg z dobrym połączeniem internetowym, aby móc wysłać materiał do radia to ich chleb powszedni.
Na pewno ciężko jest przejeżdżać przez tak niesamowite miejsca, zabytki, krajobrazy, wydarzenia, festiwale wiedząc, że nie ma się czasu, że nie można się zatrzymać i po prostu pobyć w danym miejscu. Niestety podróżnicy są na to skazani, gdyż niewiele ponad trzy miesiące na tak długą trasę to zdecydowanie za mało. I to jest moim głównym zarzutem do…. Właściwie ciężko powiedzieć, do czego. Do autorów? Do książki „Przez trzy Ameryki”? Do wybranego sposobu podróży? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, lecz mocno uprzedziłem się już na początku lektury, gdy moje niespełnione marzenie pt. Alaska, została tak skrótowo i po macoszemu przedstawione w książce.
Osobiście doznawałem zawodu w każdym z rozdziałów czując niedosyt i niespełnienie, że tak krótko, że tak niewiele, że tak mało, a wszystko w tak wielkim pośpiechu. Pomimo, że dodatki w postaci ciekawostek danego miejsca, były bardzo interesująco zredagowane, zdjęcia pięknie obrazowały odwiedzone miejsca, to te elementy nie potrafiły mi wynagrodzić wszędobylskiego pośpiechu.
„Przez trzy Ameryki. 30 000 kilometrów z Alaski do Ziemi Ognistej” to pozycja, która może zachęcić, aby samemu wyruszyć na szlak, w drogę, aby ruszyć się z kanapy, jednak sądzę, że będzie też swojego rodzaju przestrogą, że każdy powinien odnaleźć swój własny sposób na podróżowanie i w zgodzie z nim przemierzać bezkresy naszej planety. Osobiście od dawna wyznaję zasadę, że „mniej znaczy więcej”, a książka Tomasza Gorazdowskiego tylko mnie w tym po raz kolejny utwierdziła.
Na koniec należy dodać, że książka „Przez trzy Ameryki” jest bardzo dobrze wydana. Graficznie dopieszczona do ostatniego szczegółu, zawiera interesujące zdjęcia, ciekawie odznaczone wzmianki. Trzymając ją w ręku ma się wrażenie, że ktoś przemyślał tę pozycję pod kątem oprawy graficznej od początku do końca.
A jak Wam się podobała pozycja Tomasza Gorazdowskiego „Przez trzy Ameryki. 30 000 kilometrów z Alaski do Ziemi Ognistej”? Chętnie posłucham innych komentarzy i opinii na ten temat.