Zatoka Ton Sai – klimatyczne miejsce w Tajlandii
Nie ma tu prawdziwych dróg – jedynie utwardzona ścieżka pośród lasu, wzdłuż której znajduje się parę miejsc, gdzie można wynająć bungalow. Czas płynie tu bardzo powoli. Na ścieżce spotykamy jedynie samych wspinaczy, kuglarzy i rastamanów. Wszyscy niespiesznie przestępują z nogi na nogę. Idą po wodę do sklepu lub do baru coś zjeść. Zatoka Ton Sai – czy jest to najbardziej klimatyczne miejsce w Tajlandii?
Idziemy wąską ścieżką na plażę przez las. Czujemy się obserwowani, coś tam w krzakach ewidentnie się rusza – to śmieszne małpy są ciekawe co to za postaci zawitały do ich domu. Podchodzą nieśmiało się przywitać. Dodatkowo trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo czasami kokos potrafi w najmniej przewidywanym momencie spaść z palmy, a to może zaboleć.
Plaża. Sympatyczna młoda para siedzi sobie w cieniu. Chłopak gra na gitarze, a urocza dziewczyna pięknie śpiewa kolejne utwory. Kawałek dalej ktoś tam uczy się chodzić na slackline (rozwieszona i napięta taśma między drzewami na niewielkiej wysokości), inna dziewczyna kręci hula-hop, a facet uczy się żonglować.
Noclegi mają swój niepowtarzalny klimat. Chyba wszystkie w nazwie posiadają słówko „resort”, czyli zachodni turysta od razu wyobraża sobie super hotele, doskonałe warunki, generalnie mega ekskluzywnie. Jakże to złudne. Większość miejsc, gdzie można się zatrzymać to mała chatka bambusowa położona gdzieś w lesie. Nasza miała znaczne dziury w ścianach, a podłoga była bardzo elastyczna tzn. gdy szedłem do toalety, to musiałem bardzo ostrożnie stąpać, bo łóżko się ruszało. Ma to swój niepowtarzalny, pierwotny klimat (trochę podobny do tego na wyspie Tioman w Malezji). Nadii się strasznie tutaj podoba.
Jednak jeżeli ktoś nie potrzebuje mieć stałego dachu nad głową to wiele osób wynajmuje rozstawione namioty na tarasach lub po prostu rozwiesza swoje hamaki i śpi pod chmurką lub na plaży.
Byliśmy tu zaledwie parę dni, a mamy swoje ulubione miejsce, gdzie chodzimy na kolację, swój stolik, przy którym zawsze jedliśmy śniadanie, Nadia ma ulubione zabawki pożyczane z baru i ulubioną panią w sklepie, gdzie chodziliśmy po wodę. Niby nic, a jednak ma to duże znaczenie, bo człowiek czuje, że troszeczkę wsiąkł w to miejsce.
Dodatkowo, leżąc na plaży, możemy podziwiać wspinaczkowe umiejętności ludzi, którzy przyjeżdżają tu z całego świata, aby spróbować pokonać kilka dróg wspinaczkowych. Nawet trafił się jeden basejumper, który po skoku z kilkusetmetrowej skały wylądował kilka metrów ode mnie na plaży. Każdy robi co chce i nikt nikomu nie przeszkadza.
Sądzę, że zatoka Ton Sai na tyle pozytywnie zarejestrowała się w naszej pamięci, że kiedyś na pewno tu wrócimy. Nie sądziłem, że w tak turystycznej Tajlandii znajdziemy takie niesamowicie, klimatyczne miejsce.
Zatoka Ton Sai informacje praktyczne
Nocleg ostatecznie znaleźliśmy w Andaman Nature Resort (http://www.andamannatureresort.com/), za 700 THB za bungalow z bambusa z łazienką. Chatka nie powala wygodami, miała trochę dziur w ścianach i elastyczną podłogę, jednak odgłosy lasu kołysały nas do snu, co było bardzo fajnym doznaniem.
Polecane miejsce na kolację znajduje się przy głównej drodze prowadzącej do morza po lewej (stojąc tyłem do morza) stronie zatoki Ton Sai. Jest to pierwsza knajpka idąc na plażę po prawej stronie. Jest ona prowadzona przez młode małżeństwo – głównie gotuje mężczyzna, a jego żona zbiera zamówienia i robi sałatki.
Po prawej stronie zatoki znajduje się więcej knajp i barów, gdzie można zjeść, jednak jest tam trochę więcej ludzi.
PS. Nasz wyjazd „Tajlandia i Kambodża z maluchem u boku” odbył się w terminie 19.01. – 12.02.2014 roku.