Wspomnienia z Nowego Jorku – „Central Park Kraina Koe T. I”
Nowy Jork to niesamowicie wielkie, tętniące życiem i bardzo różnorodne miasto. Olbrzymie drapacze chmur, kolorowe neony i reklamy, charakterystyczne, żółte taksówki, tłumy, kakofonia dźwięków, kolorów, zapachów i smaków. To liczne miejsca, które warto odwiedzić, gdzie trzeba posiedzieć, popatrzeć i posłuchać. To niesamowite ulice z artystami, z sprzedawcami, z przechodniami. To także Central Park, który w samym centrum NYC daje chwile wytchnienia od całego otoczenia.
Mamy rok 2004. To był mój pierwszy lot samolotem. Nigdy wcześniej nie podróżowałem droga lotniczą. Nigdy wcześniej nie opuściłem kontynentu europejskiego, więc był to trochę taki skok na głęboką wodę. Leciałem z kolegą do Ameryki, do Stanów Zjednoczonych, które wcześniej znałem tylko i wyłącznie z amerykańskich filmów. Wylądowaliśmy na słynnym nowojorskim lotnisku JFK. Wszystko było duże, przestrzenne i zupełnie dla mnie nowe. Nie pamiętam jakim cudem wiedziałem gdzie mam jechać i jak udało mi się kupić bilet na autobus do centrum. Jest godzina 22:00 i wychodzę z klimatyzowanego autobusu na 42nd Street w centrum Nowego Jorku.
Pierwsze zaskoczenie. Pomimo, że to późny wieczór to jest jasno jak w dzień. Dookoła setki, tysiące kolorowych neonów, banerów, reklam i lamp. Wszystko miga, świeci, pulsuje. Jest bardzo gorąco – powyżej 30 stopni. Nagrzany w ciągu dnia asfalt oddaje swoje ciepło.
Drugie zaskoczenie. Idę na dworzec autobusowy, aby kupić bilet Greyhound’a (znana linia przewozowa w USA) do Bostonu. Do kasy długa kolejka więc chcę zagadać, czy to aby na pewno tutaj mogę kupić interesujący mnie bilet. Przede mną stoi wysoki, postawny, czarnoskóry mężczyzna ubrany niczym hiphopowiec z filmów. Zagaduję go najlepszą i najbardziej uprzejma formą pytania jaką wyuczyłem się na lekcjach angielskiego w szkole. Facet spojrzał mnie i odpowiedział „coś”, lecz nie mogłem tego „cosia” rozszyfrować. Niby to „coś” brzmiało po angielsku, ale było z takim akcentem (później dowiedziałem się, że to był typowy nowojorski akcent), i użył tak dziwnego i totalnie obcego mi słownictwa, że nic nie zrozumiałem. Spróbowałem jeszcze kilka razy coś powtórzyć, dopytać, lecz za każdym razem odpowiedź była dla mnie niezrozumiała.
To moje pierwsze minuty na amerykańskiej ziemi. Byłem lekko zszokowany jak to będzie. Wydawało mi się, że angielski znam na bardzo dobrym poziomie, a tutaj w prostej kwestii nie byłem w stanie się skomunikować. Całe szczęście pani w kasie mówiła zrozumiałym dla mnie angielskim. To był mój pierwszy dzień czteromiesięcznego odkrywania mitycznej Ameryki.
Kilka tygodni później wróciłem do Nowego Jorku, aby odkryć choć fragment tego co ma do zaoferowania. Problemy komunikacyjne zupełnie zniknęły. Bez problemu rozmawiałem z ulicznymi grajkami, sprzedawcami, kelnerami czy z hiphopowcami czasami używając nawet slangowych zwrotów.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Od tej mojej pierwszej wizyty w Nowym Jorku minęło ponad 13 lat. Nie było wcześniej czasu, aby siąść do moich pierwszych cyfrowych zdjęć wykonanych malutkim aparacikiem, który gdy go kupiłem w standardzie miał kartę pamięci o pojemności 32 MB i zapisywał niewielkie średniej jakości zdjęcia w formacie JPG. Jednak teraz dzięki wydaniu nowej książki dla dzieci „Central Park. Kraina Koe. Tom. I” mogę sobie przypomnieć spędzone chwile w Nowym Jorku. Zachęcony do zapoznania się z tą pozycją przeglądnąłem stare zdjęcia, wybrałem je do artykułu i wspomnienia wróciły.
Pierwszy amerykański hot-dog kupiony przy stacji metra, zobaczenie słynnego Charging Bull na Wall Street, piknik i impreza na rolkach w Central Parku, prom na State Island, aby z bliska móc podziwiać Statuę Wolności, nocny plener foto z panoramą Manhattanu, piękny Brooklyn Bridge w wieczorowej odsłonie. Zakręciła mi się łezka w oku – to oznaka, że trzeba tam wrócić i pokazać ten świat mojej Nadii.
Jednak za nim faktycznie wybierzemy się do Nowego Jorku wspólnie z Nadią będziemy śledzić przygody Patryka – głównego bohatera książki dla dzieci „Central Park. Kraina Koe. Tom. I” autorstwa Joe Windy, której sceneria jest osadzona w „zielonych płucach NYC” czyli w Central Parku. Będziemy poznawać magiczny, równoległy świat Central Parku oraz Krainę Koe. Równolegle do książki stworzona została mobilna aplikacja, która pozwoli nam wirtualnie zwiedzić opisywaną Kraine Koe oraz Central Park. Książka oficjalnie ujrzy światło dzienne 8 listopada, lecz już teraz mam dla Was dobrą wiadomość. Możecie wygrać egzemplarz książki „Central Park. Kraina Koe. Tom. I”. Jak to zrobić?
Konkurs – do wygrania książka „Central Park. Kraina Koe. Tom. I”
Zasady są proste:
- Napiszcie w komentarzu pod tym wpisem „Czy i dlaczego chcielibyście pojechać do Nowego Jorku?”
- Spośród wszystkich komentarzy wspólnie z Nadią wybierzemy najlepszy z nich. Jego autor otrzyma w nagrodę książkę „Central Park. Kraina Koe. Tom. I” i zostanie poproszony o przesłanie na mój email swoich danych umożliwiających zaadresowanie przesyłki.
- Komentarze można zamieszczać do 13.11.2017 do godz. 23:59.
- Zwycięzca zostanie ogłoszony w dniu 14.11.2017 na tej stronie.
Życzymy miłej zabawy.
WYNIKI KONKURSU: Książkę „Central Park. Kraina Koe. Tom 1.” wygrała Agata. Gratulujemy!!!